Kobieta napadła na bank w Kurowie
O napadzie na bank w Kurowie, do którego doszło 25 października ub.r., trąbiły ogólnopolskie media. Nic dziwnego, wszak w naszym kraju tak spektakularne akcje zdarzają się sporadycznie. Co więcej, napadu dokonała kobieta. Jak ustalili śledczy, dosyć niska i krępej budowy napastniczka na głowie miała kominiarkę, a oczy zakryła ciemnymi okularami typu gogle. Była uzbrojona w nóż z ostrzem długości 15 cm. Miała ze sobą też przedmiot przypominający pistolet.
CZYTAJ TAKŻE: Lublin: Ruszył proces oskarżonych o napad na jubilera i zrabowanie kosztowności wartych trzy miliony złotych [ZDJĘCIA]
Wtargnęła do Banku Spółdzielczego w Niemcach Oddział w Kurowie przy ul. Lubelskiej, w środku były cztery pracowniczki. Doszło do szarpaniny. Przestępczyni była zdeterminowana, nie powstrzymał jej opór pracowniczki banku. Świadczy o tym fakt, że podczas szamotaniny złamała pokrzywdzonej palca. Śledczy ustalili później, że kobieta zwinęła z kasy 29,2 tys. zł i uciekła w kierunku ekspresówki S17. Policjanci nie zdołali jej złapać.
"Brakuje pieniędzy i trzeba je znowu zdobyć"
Kilkanaście dni po zdarzeniu w Kurowie opinię publiczną zelektryzowała wiadomość o kolejnym napadzie na bank w powiecie puławskim. Już po zatrzymaniu, Anna A. w rozmowie ze śledczymi stwierdziła, że drugiego napadu dokonała, bo doszła do wniosku, że "brakuje pieniędzy i trzeba je znowu zdobyć".
CZYTAJ TAKŻE: Korzystna decyzja sądu dla oskarżonej o gigantyczne oszustwa. "A pokrzywdzeni to dzieci nie mają?!"
Za cel obrała sobie Filię Lubelskiego Banku Spółdzielczego z siedzibą w Końskowoli Oddział w Puławach przy ul. 3-go Maja. Nie użyła kominiarki, a szalika, którym zasłoniła część twarzy. Na głowę założyła kaptur. W jednej ręcę miała reklamówę z marketu, w drugiej nóż z ostrzem o długości 20 cm. Sterroryzowała jedyną obecną na miejscu pracowniczkę banku. Nóż przyłożyła jej do szyi. Ostatecznie dla pokrzywdzonej skończyło się na strachu i drobnej ranie. Napastniczka zrabowała pieniądze i uciekła.
Na co poszły pieniądze z napadów na banki?
W ręce policji wpadła dzień po drugim napadzie. Jak się później okazało, z łupem ze skoku na bank w Puławach, schowanym w sklepowej reklamówce, wracała do domu autobusem miejskim. Śledczy wyliczyli, że Anna A. łącznie zrabowała ponad 50 tys. zł. Do momentu zatrzymania zdążyła wydać część pieniędzy pochodzących z przestępstw. Przeznaczyła je na zakup materiałów budowlanych. Mundurowym udało się odzyskać część zrabowanej kwoty.
Anna A. nie cieszyła się długo łupami z napadów na banki. Została zatrzymana dzień po dokonaniu przestępstwa w Puławach (fot. Policja)
"Mąż zaplanował remont w domu, a nie było na to pieniędzy. Przytłoczyło mnie to. Nikt nie chciał udzielić mi pożyczki. Pomieszało mi się w głowie, stąd pomysł napadu na bank" - powiedziała śledczym.
Przekonywała, że mąż i bliscy nic nie wiedzieli o jej spektakularnych skokach na banki.
- Tak nieogarnięta osoba, żeby coś takiego wymyśliła... Jesteśmy w szoku, że akurat ona na coś takiego wpadła. Nie mam pojęcia, dlaczego to zrobiła i jaki był jej motyw. O tym, że takie akcje widziała w filmach, to ja się dowiedziałam z mediów - przyznała krewna Anny A., składając wyjaśnienia w sądzie.
O "wątku filmowym" informowaliśmy na łamach "Wspólnoty" w relacji z pierwszej rozprawy.
"Od jakiegoś czasu po głowie chodziły mi myśli, by łatwo zdobyć pieniądze. Tym bardziej że nikt nie chciał mi ich pożyczyć. Oglądałam kilka filmów o napadach na banki. Nie wiem, w którym momencie wpadłam na to, by napaść na bank" - tak tłumaczyła się śledczym oskarżona, jej zeznania odczytano w sądzie.
Niecodzienne zachowanie oskarżonej podczas rozprawy
Proces Anny A. ruszył w czerwcu. Kobieta nie została doprowadzona do sądu - uczestniczyła w rozprawie za pośrednictwem wideo połączenia. zachowywała się niecodziennie. Na pytanie sędziego, czy zrozumiała postawione jej zarzuty i czy przyznaje się do popełnienia zarzucanych jej czynów, odpowiedziała... milczeniem. Potem potwierdziła, że odmawia składania wyjaśnień podczas procesu.
CZYTAJ TAKŻE: Odkręciła gaz i wysadziła dom w powietrze, a pod gruzami zginęli jej bliscy. Wyrok w sprawie wybuchu w Puławach
Sąd odczytał za to wyjaśnienia, które kobieta złożyła w rozmowie ze śledczymi tuż po zatrzymaniu. Wtedy Anna A. przyznała się do popełnienia zarzuconych jej czynów. Kobiecie groziło nawet 12 lat pozbawienia wolności.
Sąd wydał wyrok w sprawie kobiety, która napadła na banki
Sądowi Okręgowemu w Lublinie wystarczyły jedynie trzy rozprawy, by zakończyć proces. Wyrok zapadł w czwartek, 8 sierpnia. Annę A. uznano za winną zarzuconych jej czynów. Sędzia Andrzej Klimkowski orzekł, że kara to cztery lata pozbawienia.
Na poczet wspomnianej kary 36-latce zaliczono dotychczasowy pobyt w areszcie - od listopada ub.r. do momentu wydania wyroku, a więc dziesięć miesięcy.
Oprócz tego Annę A. zobowiązano do naprawienia szkody poprzez zapłatę ubezpieczycielowi banków nieco ponad 30 tys. zł. Do tego ma wypłacić 2 tys. zł nawiązki jednej z pokrzywdzonych pracowniczek banku.
Wyrok nie jest prawomocny.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.