Zimna kalkulacja
W szkole podstawowej w Karmanowicach (gm. Wąwolnica) w 6 klasach, zerówce i punkcie przedszkolnym uczy się obecnie 93 dzieci. Placówka zatrudnia 13 nauczycieli. Roczny koszt funkcjonowania placówki urzędnicy szacują na około 1 mln zł, z czego z budżetu gminy dokładają 420 tys. zł.
- Subwencje i dotacje, które dostajemy są zwyczajnie niewystarczające. Największe środki są przeznaczane na pensje dla nauczycieli
- tłumaczy Marcin Łaguna, wójt gminy Wąwolnica i dodaje:
- W tej chwili gmina jest zadłużona na około 4,5 mln. Znaleźliśmy się w sytuacji, kiedy absolutnie żadnego kredytu nie możemy zaciągnąć. W związku z tym musimy po prostu szukać innego rozwiązania.
Rozwiązaniem ma być reorganizacja oświaty, która pochłania lwią część gminnego budżetu. W pierwszej kolejności zmiany miałyby być wprowadzone w karmanowickiej podstawówce.
- W ogóle nie ma mowy o likwidacji szkoły. Chodzi o zmianę organizacyjną, która jest wymuszona przez naszą bardzo złą sytuację finansową
- zaznacza Łaguna.
Władze gminy proponują dwa rozwiązania. Po pierwsze szkoła może przejść pod stowarzyszenie. Taka sytuacja od kilku lat ma miejsce w Rąblowie, gdzie miejscową podstawówkę prowadzi Stowarzyszenie z Maszek. Drugim wyjściem może być zmniejszenie liczby oddziałów z sześciu do trzech.
- Wtedy szkoła w Karmanowicach byłaby szkołą filialną Zespołu Szkół w Wąwolnicy
- tłumaczy Marcin Łaguna.
Wójt swoje, mieszkańcy swoje
Aby szukać najlepszego rozwiązania władze gminy w miniony czwartek spotkały się z rodzicami uczniów i mieszkańcami Karmanowic. Ci jednak zamiary urzędników odczytują jednoznacznie, a zamiast o reorganizacji mówią wprost o likwidacji placówki i zapowiadają, że do tego nie dopuszczą. Podczas spotkania emocje sięgały zenitu. Mieszkańcy zaczęli rozliczać wybranego jesienią włodarza z przedwyborczych obietnic.
- Obiecywał pan, że żadna szkoła nie zostanie zlikwidowana. Obiecywał pan, że nie będzie zastępcy. Niech pan zwolni swojego zastępcę, to będą pieniądze na szkolę
- padało z sali w kierunku wójta.
- Nie spodziewaliśmy się, że pan w pierwszym roku urzędowania wyjdzie z taką propozycją. Czy mądrym rozwiązaniem jest szukanie oszczędności na naszych dzieciach, aby zrobić chodnik czy kupić ciągnik da gminy
- grzmiała jedna z matek uczniów szkoły.
Mieszkańcy Karmanowic uważają, że żadne z zaproponowanych przez wójta rozwiązań nie jest dobre.
- Jeżeli zostawimy trzy klasy, to szkoła umrze śmiercią naturalną, będzie wygaszana. Skąd mają brać się dzieci, skoro do naszej szkoły należy tak mało obwodów
- mówiła Teresa Janczarek, była przewodnicząca rady gminy, która uczy w placówce.
Murem za mieszkańcami w obronie placówki stanął także były wójt Wąwolnicy.
- Likwidowaliśmy szkołę w Łopatkach. Decyzja była bolesna i dla dzieci i dla rodziców i dla nauczycieli i dla nas, którzy tę decyzję podejmowaliśmy. Dlatego chcąc oszczędzić obecnemu panu wójtowi i radnym ponownych boleści, proponuję, aby mimo wszystko utrzymać tę szkołę w tej formie,w jakiej ona w tej chwili funkcjonuje
- przekonywał Rafał Plewiński i dodał:
- Mam nadzieję, że potrafimy rozsądnie podejść do tematu uznając, że te wydatki, które gmina ponosi poza subwencją są formą inwestycji w przyszłość naszego, młodego pokolenia.
Mieszkańcy jednoznacznie sprzeciwiają się planom gminy i zapowiadają, że będą walczyć o szkołę. Zaznaczają także, że nie będą przebierać w środkach, a jeśli zajdzie potrzeba posuną się także do referendum w sprawie odwołania wójta.
- Mówimy nie, żadnej likwidacji, reorganizacji
- podkreślają.