Początkowo sprawą zajmowali się śledczy z Opola Lubelskiego, ale przekazali ją kolegom z Puław, ponieważ kości przywiezione zostały z placu budowy szkoły w Kazimierzu Dolnym. A to jest już ich teren działania.
Po kilkumiesięcznym śledztwie Prokuratura Rejonowa w Puławach postanowiła umorzyć sprawę. U podstaw jej decyzji leżała opinia biegłych z Zakładu Medycyny Sądowej. Zbadali oni znalezisko, które trafiło wraz z pryzmami ziemi do sadu w Kolonii Wrzelów.
Były to kości ludzkie należące do sześciu osób, pochodziły z dawnego cmentarza żydowskiego. Według biegłych ich stan i stopień erozji pozwala na przyjęcie, że przebywały w ziemi, co najmniej 50 lat. W trakcie badań nie stwierdzono żadnych zmian pourazowych czy też chorobowych, które mogłyby wskazywać na prawdopodobną przyczynę zgonu
- mówi Grzegorz Kwit, prokurator rejonowy w Puławach.
Prokuratura prowadziła śledztwo w dwóch kierunkach. Nieumyślnego spowodowania śmierci nieznanych osób w nieustalonym czasie oraz znieważenia szczątków ludzkich i miejsca ich spoczynku poprzez wykonywanie prac budowlanych.
W jednym i drugim przypadku śledczy nie doszukali się śladów przestępstwa. Ustalili, że prace przy budowie szkoły w Kazimierzu Dolnym były prowadzone zgodnie z prawem.