Jednak zanim to nastąpi możemy cieszyć się widokiem rozświetlonych, migocących w promieniach słońca liśćmi drzew, kroplami rosy nanizanymi na serwety pajęczyn i miedzianymi ścierniskami gryki. Jeszcze tylko przez chwilę opadły szelest będzie grał swoją muzykę pod stopami, a wieczorne opary i dymy ognisk będą powoli snuły się leniwym, nieśmiałym woalem po łąkach.
Krajobraz pradoliny Wieprza na pozór nieskomplikowany i wydawać by się mogło banalny, odkrywa swoje piękno tylko tym, którzy potrafią wejść weń bez pośpiechu dnia codziennego. Przyroda bowiem nie lubi gwaru, krzyku i gadatliwości. Przyroda mówi do nas szeptem i poszumem akompaniamentu tego, co tu i teraz. Wówczas, kiedy zwolnimy kroku i oczyścimy myśl obrazem rozpościerającym się przed nami, usłyszymy każde najciszej wypowiadane przez nią słowo, jej oddech, oraz dostrzeżemy mnogość barw, linii i kształtów i faktur będących jej największym ukrywanym skarbem. Ten pozornie ubogi krajobraz posiada swoją unikatową architekturę i odziany jest w jemu tylko właściwe szaty. W nawie głównej doliny wije się jakby splątana wstęga koryta Wieprza, ozdobiona licznymi jego meandrami. Obydwa brzegi rzeki, niczym poły rozpiętego płaszcza utkanego z szuwarów, łóz i oczeretów chcą zapiąć połyskujące fibule odciętych starorzeczy. U podnóży wysoczyzn, niczym zgubione miedziane guziki, lśnią pokryte patyną rzęsy wodnej zarastające małe oczka wodne. W tym wydawać by się mogło prostym horyzoncie dostrzec można przenikające się różnobarwne pasma lasów i kuliste kępy zarośli, zakłócających prostolinijność widnokręgu. Na ich tle, pojedyncze sterczące samotne drzewa, z których jedne już martwe z wyschniętymi papierowymi konarami, inne zaś pokryte rudziejącą czupryną, podpierają sklepienie jesiennego nieba niczym majestatyczne filary. Czasem niewidzialna ręka otworzy okno chmur i promienie słońca pokryją jasną plamą skrawek krajobrazu. Dzięki temu na chwilę rozbłyskują swoim bogactwem srebrzyste wierzby, czy też ociekające miedzią miecze i sztylety zasychających trzcinowisk. Przesączające się nieśmiało przez gąbkę chmur światło, wydobywa z przestrzeni różnorodne formy i kształty nadając im nowe wymiary i treści. Raz stają się one kopułami kaplic i dumnymi strażnicami, innym zaś razem monumentalnymi rzeźbami.
Jak w znakomitych galeriach porozwieszane są płótna mistrzów, tak w wielkiej galerii Pradoliny Wieprza "największy twórca" umieścił swoje dzieła w zaskakujący i sobie tylko znany sposób. Wszytko ma tutaj swoje jedyne i właściwe sobie miejsce. Całość przyozdobiona jest tajemniczymi odgłosami dobiegającymi z chóru nadrzecznych łęgów i olsów i wyżej położonych grądów. Puste miejsce przy stole po tych, co odlecieli, już niebawem zajmą przybysze, dla których rozległe połacie doliny staną się domem i schronieniem na długie zimowe miesiące.
Jesień w Pradolinie Wieprza niejako zmusza nas do zatrzymania się w ciszy, choćby na krótką chwilę. Może ten krótki czas kontemplacji krajobrazu i układającej się do snu przyrody otworzy nam oczy na to, co przed nami i w nas. Czy będziemy w stanie to dostrzec, zależy tylko od nas. Może warto zdążyć przed tym to, co przyjść wkrótce musi?
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.