Na co dzień, każdy z nich ma pracę, ale gdy tylko zajdzie potrzeba i zawyje syrena, natychmiast rzucają swoje zajęcia i biegną do remizy. Strażacy ochotnicy, bo o nich mowa narażają swoje życie, by ratować innych. Druhowie z Nałęczowa także niosą pomoc. W Krajowym Systemie Ratownictwa Gaśniczego są od dwudziestu lat. Często na miejscu zdarzenia zjawiają się jeszcze przed zawodową jednostką i ratownikami medycznymi, kiedy nieraz liczy się każda minuta. Aby ich działania były skuteczne potrzebują sprzętu.
Komenda sypnęła groszem
Ogniomistrzom z Nałęczowa udało się doposażyć jednostkę. Na uzupełnienie wyposażenia wydali około 50 tys. zł. Wszystko dzięki dofinansowaniu .
- Z Komendy Głównej Państwowej Straży Pożarnej dostaliśmy ponad 35 tys. zł, około 10 tys. zł z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych - wylicza Lech Kamola, naczelnik OSP w Nałęczowie.
Dzięki temu jednostce przybył defibrylator, który przyda się w sytuacji długiego oczekiwania na karetkę. Odtąd druhowie będą mogli także skorzystać kamery termowizyjnej, która wskaże im każde, jeszcze niewidoczne zarzewie pożaru. Ale to nie wszystko.
- Kupiliśmy też sanie lodowe do akcji na wodach pokrytych lodem, które umożliwiają wchodzenie na cienki lód, a także dwa ubrania do pracy w wodzie. Koszt jednego to około 3,5 tys. zł - tłumaczy naczelnik Kamola.
Oprócz tego ubrania, hełmy i buty dla strażaków.
Myślą o wymianie wozu
W nałęczowskiej jednostce pracuje 3 samochody gaśnicze, jeden techniczny i łódka. Na brak sprzętu strażacy nie narzekają, ale marzy im się jeszcze nowy wóz strażacki.
- Samochody są wysłużone. Najmłodszy z samochodów gaśniczych jest z 2006 roku, ale przy takiej ilości interwencji samochody się sypią, jeden z nich jest w tym roku szczególnie awaryjny - mówi Lech Kamola.
Naczelnik przyznaje, że na ich awaryjność wpływają trudne warunki terenowe. Nierozgrzane auta muszą szybko dotrzeć na miejsce wypadku czy pożaru.
- Ciśnie się pedał gazu w podłogę i jest efekt - tłumaczy dowódca nałęczowskiej jednostki.
Dlatego strażacy wystąpili do zarządu Wojewódzkiego OSP w Lublinie z wnioskiem o zakup nowego samochodu.
- Koszt to 800 - 900 tys. zł. Dotacja wynosiłaby 60% , a 40% musielibyśmy dołożyć z własnych środków. Ale burmistrz nas poparł i obiecał dołożyć. Może się uda - opowiada Lech Kamola.