Kazimierski zamek, zaraz po słynnym kogucie i studni na rynku, jest największą wizytówką tego miasteczka. W 2010 roku rozpoczęły się prace związane z jego rewitalizacją oraz m.in. poprawą dostępności. Prace trwały długo, bo ponad 4 lata, i ostatecznie zakończyły jesienią ubiegłego roku.
Przedłużający się remont i przez to brak możliwości wejścia na zamek, budził wśród turystów coraz większe zniecierpliwienie. W momencie, gdy zamek otwarto - okazało się, że poważnym problemem jest brak toalet w jego bezpośrednim sąsiedztwie. Gmina postanowiła tymczasowo ratować się przenośnymi toaletami.
My tylko zarządzamy wzgórzem zamkowym, ale mamy świadomość tego problemu i wspólnie z władzami miasta chcemy go jakoś rozwiązać. W tym sezonie pojawiły się toalety przenośne. To nie jest dobre rozwiązanie z racji historycznego charakteru wzgórza zamkowego, ale nie było innego wyjścia
- wyjaśnia Mariusz Płoszaj-Mazurek, dyrektor Kazimierskiego Ośrodka Kultury Promocji i Turystyki.
Jak się okazuje, sprawa toalety nie jest taka łatwa do rozwiązania, bo na jej postawienie zgodę musi wydać m.in. konserwator zabytków.
Jest kilka koncepcji, które rozważamy, ale na pewno żadna z nich nie zostanie zrealizowana w tym roku. W najbliższym czasie zamierzam spotkać się z w Lublinie z konserwatorem zabytków i przedstawić mu nasze pomysły. Jeśli zostaną zaakceptowane, to będziemy mogli robić coś dalej, jeśli nie, to trzeba będzie opracować coś innego
- wyjaśnia Andrzej Pisula, burmistrz Kazimierza Dolnego.
Na problem z brakiem toalet uwagę zwracają również przewodnicy, którzy oprowadzają turystów po nadwiślańskim miasteczku.
Co tu dużo mówić. Toaleta to jest w dzisiejszych czasach standard. Z mojej perspektywy lub osób, które oprowadzam, nie wygląda to tak źle, bo są w Kazimierzu toalety publiczne. Ale obsługa zamku, która pracuje tu przez cały dzień bez dostępu do toalety... to musi mieć kiepsko
- komentuje Elżbieta Skoczylas, kazimierski przewodnik.