ROZMOWA Z Janem Antolakiem, rozgrywającym Azotów Puławy
Musimy przenieść tę chemię na boisko
Wierzyłeś, że Azoty będą grać w nowym sezonie w Orlen Superlidze?
- To był dla nas wszystkich ciężki okres, bo było sporo niepewności co do przyszłości klubu. Ja starałem się o tym nie myśleć, bo wiedziałem, że i tak nie mam na to bezpośredniego wpływu. Skupiałem się na swojej pracy i przygotowaniach, żeby być gotowym na każdy scenariusz.
Wiem, że było kilka klubów, które chciały Cię pozyskać?
- Tak, do samego końca miałem kontakt. Z pewnymi drużynami... może nie będę mówił, co to za kluby. Teraz jestem w Puławach i to się liczy. Do samego końca rozmawiałem z dwoma klubami w Polsce, w międzyczasie przewinęły się jeszcze ze dwie inne i jedna z zagranicy, z Włoch.
Azoty to zupełnie nowy zespół. Z tej mąki będzie chleb?
- Jak na to, że udało się zebrać zespół tak późno, uważam, że wygląda on całkiem solidnie. Oczywiście, późno zaczęliśmy przygotowania i potrzebujemy jeszcze sporo czasu, żeby się zgrać i dograć wszystkie elementy, ale mamy ciekawą mieszankę młodości z doświadczeniem. To może naprawdę zadziałać i myślę, że jeszcze niejednego zaskoczymy.
Jak ty odnajdujesz się w niemal zupełnie nowej drużynie?
- Z chłopakami poza boiskiem już złapaliśmy chemię i fajnie się dogadujemy. Z niektórymi znałem się już wcześniej, więc to na pewno też pomaga. Teraz musimy tylko przenieść tę chemię na boisko.
No i Janek... Zdajesz sobie sprawę, że masz być ważną postacią w ekipie?
- Moim zdaniem w tej ekipie będę pełnił tak samo ważną rolę, jak wszyscy. Liczę na dużo minut i obiecuję, że będę realnym wsparciem w ataku. W każdym meczu dam z siebie sto procent. Czuję się pewnie. Jestem głodny gry i gotowy, żeby udowodnić swoją wartość.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.