Bramkarz Żyrzyniaka chciał interweniować w starciu z napastnikiem rywali. Napastnik za mocno wypuścił sobie piłkę i poszedł "do końca". Skutki są opłakane. - Dostałem kolanem w twarz. Mam połamany nos, szczękę oraz oczodoły. Trafiłem do szpitala w Lublinie. Lekarze złożyli mi nos, a pod koniec tygodnia czekają mnie kolejne zabiegi - mówi Mateusz Krawczak.
28-latek był świadomy. - Pamiętam wszystko co się działo, chociaż przez chwilę straciłem kontakt z rzeczywistością. Dobrze, że neurologicznie wszystko jest w porządku. Zagrałem po raz pierwszy od dłuższego czasu i spotkała mnie taka przykra sprawa - dodaje.
Krawczak ma żal do służby zdrowia. - Dzwoniliśmy po karetkę. Bodaj trzy razy. Nie przyjechała. To jakieś nieporozumienie. Uszkodzona była głowa, więc chyba pomoc wyspecjalizowanej kadry wymagała interwencji. Nie doczekałem się. Wsiadłem do samochodu naszego kierownika Kamila Łopatka i pojechaliśmy do Lublina - kończy Mateusz, które również trenerem w Akademii Piłkarskie Perełki Puławy.
Mateusz, zdrowia! Trzymaj się!
Więcej we wtorek we Wspólnocie. Zapraszamy do lektury.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.